PRZYJĘCIE
Sławomir Stawny PRZYJĘCIE Znów znalazłem się na przyjęciu dla starych znajomych. Sobotni wieczór w oparach bigosu z młodej kapusty i wywaru z kiełbasy swojskiej ze sprawdzonego od lat sklepu mięsnego, tego oczywiście przy rynku. To miało być tradycyjne, towarzyskie przyjęcie podczas którego biała wódka zakupiona przez gospodarza ląduje zawsze w centralnym miejscu stołu, a lajtowe wino czerwone nieco wstydliwie stawiane jest zazwyczaj przez gospodynię na kredensiku z boku. Dobra kolacyjka z alkoholem dla zgranej już od lat grupy znajomych. To była już taka nasza ustalona tradycja, że każda rodzina z naszego grona, tak bez okazji, przynajmniej raz w roku, zaprasza do siebie na kolację pozostałych znajomych. Tym razem w roli gospodarzy występowali Zetowie. Na umówioną godzinę zjawili się wszyscy zaproszeni goście. Nikt się tym razem nie spóźnił. Było nas trochę więcej niż zazwyczaj, bo Zetowie lubią od czasu do czasu dokooptować do naszego grona swoich własnych znajom...