WZNOWIONY - cykl poetycki
WZNOWIONY
- cykl poetycki
WIECZÓR CZERWCOWY
Czemuż tu jestem
w wieczór czerwcowy
płynąc bez słów pocieszenia
modlitwę skargę powierzam
jeziora toni
przykre, że to co kiedyś
już utonęło w tej samej głębi
w tej samej ciszy
kiedyś
minęło i nie przypłynie
po cóż ma skarga
to zatrzymanie
nikt nie usłyszy
więc komu to całe
moje niewypowiedzenie
może i lżej
może tak trzeba
jezioro cierpliwe
ciche
i wielkiego majestatu
NIE MOGŁO
Ostatnio
nawet często
spoglądam w twoje okno
szukam w nim świata
innego
co się rozpoczął w nocy bez gwiazd
i trwa
w pędzie możliwości
nieskończonych konstelacji
wiecznego niedosytu
pragnienia uniesienia
z tobą w skrzydła motyla zaklętą
Okno zamknięte milczy
odbija blask słońca
broni dostępu
by w mroku ukryć to
co zdarzyć się nigdy nie mogło
PRZYJACIEL
pamięci Przemka
Siedzimy razem przy stole
znów uśmiechnięci
w spojrzeniu łowiąc
znajome tony
- dobrze, że jesteś
tyle wystarczy żeby
zrozumieć
tą naszą nić odwiecznych
spotkań
- pamiętasz?
- pewnie
w papierosowym dymie
wirują wspomnienia
najlepsze
te co nas tworzyły
wiem
teraźniejszość boli
wpędza w ciemne
odrętwienie
nie masz już siły
- nie odchodź!
okno otwarte
jedna myśl
ta ostatnia…
spójrz na dziewczynę za
barem
jest taka młoda
uśmiech szelmowski
- tak, one nigdy nie
dorastają
ODCHODZĄCY
- ojcu
Kardiomonitor pika
żyje za ciebie na przekór
bo ciebie już tu nie ma
zostałeś naszym
wyobrażeniem
milczący, nieobecny
twój świat szybuje gdzieś
w mgieł przeszłości
wspomnieniem rysując
odległy krajobraz
tych wszystkich co odeszli
i ty razem z nimi
gaśnie światło lampki
kreska coraz dłuższa,
wolniejsza
jakby usypiała, ukołysana
nieuchronnością tego
jednego momentu
gdy oddech rytm swój z
nią zrówna
i zasną
nie lękam się rozpaczy
wiedząc jak bardzo
pragniesz
być tam, skąd cię wołają
gdzie bose stopy nie boją
się biegać
brzegiem rzeki
biegnij
bez oglądania
za tobą już nic nie ma
a ja stojąc po drugiej
stronie
posprzątam ten cały
bałagan
RAPORT Z TERAŹNIEJSZOŚCI
Łykam dwie krople nadziei
rano przed śniadaniem
i dwie przed snem w
kieliszku wódki
- ponoć są dobre na bóle
serca
lubię dłubać palcem w
pierzastej chmurze
robiąc dziurkę na promień
słońca
boski teatr światłocieni
uświęca moje fantazje z
dzieciństwa
wędrując horyzontem drogi
lękam się dotknąć jej
końca
by nie spaść w otchłań
pytań bez odpowiedzi
siadam więc przy stole i
piszę
bo słowo uwiera niestrawione
a potem zamykam list w
kopercie
nie chcąc pamiętać za
czym tęsknię
P.s.
żyję
wciąż jeszcze mi się chce
Komentarze
Prześlij komentarz