PODMIANA

Opowiadanie nagrodzone w konkursie literackim ,,Kryminał z Rogalinem" - wrzesień 2015

http://osrodekkultury.pl/aktualnosc/kryminal-z-rogalinem/

http://bibliotekaracynamonowa.blogspot.com/2015/09/krymina-z-rogalinem-i-dola-jurora.html

PODMIANA



Gerwazy wbiegł na schody obszernego holu wejściowego i przeskakując co dwa stopnie gnał ku górze. Nie nawykł do takiego rodzaju poruszania się po pałacowych wnętrzach, dlatego szybko złapał zadyszkę. Dysząc ciężko stanął pod drzwiami gabinetu hrabiego. Zapukał i nie czekając na wezwanie otworzył drzwi.

- Najmocniej przepraszam pana hrabiego, ale zdarzył się wypadek – wysapał i zapominając o dobrych manierach lokaja otarł rękawem białej koszuli spocone czoło.

Hrabia Edward Raczyński siedział w porannym stroju przy dębowym biurku. Poruszony tak nagłym wtargnięciem służącego zastygł z uniesionym w ręku piórem z angielską stalówką. Kropla czarnego atramentu spadła na papier i zrobiła wielkiego kleksa.

- Co się stało mój drogi Gerwazy? – hrabia zmarszczył surowo czoło.

- Pastuch z Radzewa przybiegł co tchu i powiedział, że pan Mickiewicz z konia spadł i życia znaku nie daje. Chłopi już go na furmankę przenieśli i wiozą go do pałacu.

- Mój Boże! Jak to się stać mogło? Dlaczego pan Mickiewicz nie był w swoich pokojach? - Hrabia Edward poderwał się zza biurka i uchwyciwszy służącego za rękę jął nią energicznie potrząsać.

- Pan Mickiewicz wstał skoro świt i wierzchowca kazał szykować, mówiąc, że do Kórnika się udaje. 
Odźwierny twierdzi, że w nocy posłaniec list z Kórnika do pana Adama Mickiewicza przywiózł. Podobno od hrabiny Konstancji Łubieńskiej, która do Kórnika wczoraj w gości przybyła. Nic więcej jaśnie panie już nie wiem – Gerwazy patrzył wystraszony we wściekłe oczy hrabiego

- Konstancja Łubieńska? Tego mi brakowało tylko. Skandal obyczajowy pod moim bokiem -  Raczyński aż trząsł się z oburzenia. - Specjalnie do Kórnika przybyła, żeby mi gościa kusić. Szybko, konia każ szykować!

Gerwazemu nie trzeba było dwa razy powtarzać polecenia. Wybiegł z gabinetu i popędził w dół schodami z okrzykiem:

- Konia dla hrabiego, konia!

Spłoszona krzykami służba pałacowa zbiegła się w holu wejściowym. Drzwi od gabinetu znów się uchyliły i ukazała się w nich głowa hrabiny Konstancji.

- Edwardzie, co się dzieje? Co to za hałasy?

- Mickiewicz przed świtem ruszył na amory do Kórnika i jadąc po ciemku spadł z konia. Chyba źle z nim, bo chłopi go wiozą na wozie. Biorę konia i jadę zobaczyć, co się stało.

Hrabina jęknęła cicho i jęła przywoływać pokojówkę. Pałac w Rogalinie budził się dopiero do życia. Była to bowiem jeszcze pora przed śniadaniem.

Pół godziny później furmanka z sianem na której spoczywał krwią broczący Adam Mickiewicz wtoczyła się na brukowany dziedziniec przed rogalińskim pałacem. Wokół furmanki kroczył spory tłum okolicznych chłopów, służących z dworu i wiejskich dzieciaków. Przodem niczym generał na karym koniu jechał sam hrabia Edward.

- Przyszykujcie łoże w gościnnym - wołał w stronę Gerwazego, który stał u progu drzwi wejściowych. Do młodego zaś stajennego, który ruszył przytrzymać za uzdę jego konia powiedział pośpiesznie – Bierz najlepszego konia i gnaj czym prędzej do Poznania, do szpitala Przemienienia Pańskiego, do sióstr szarytek. Sprowadź doktora Marciniaka. Powiedź, że hrabia Raczyński prosi usilnie do ciężko rannego.

Z pałacu wybiegła hrabina Konstancja w otoczeniu dwóch pokojowych. Podbiegła do wozu na którym spoczywał ranny. Widok był wstrząsający. Mickiewicz miał głowę owiniętą w chłopską koszulę, która nasiąkła już krwią. Twarz cała również we krwi była umazana. Odzienie jego poszarpane i ubłocone. Charczał.

- Mój Boże co też się stało? – Konstancja załamała ręce. – Trzeba czym prędzej obmyć i opatrzyć mu rany.

- Koń go poniósł, a przeskakując przez strugę zrzucił na ziemię. Upadając musiał uderzyć głową w stary pień drzewa – odparł śpiesznie Edward i gestem ręki nakazał służącym przeniesienie rannego do pałacu.

- Ale historia! Będzie afera na całe Księstwo Poznańskie. Mickiewicz miał jutro wrócić do Gorzeńskich do Śmiełowa. I co teraz będzie? – lamentowała hrabina.

- Módl się tylko duszko kochana, żeby on tu nam nie skonał – dodał hrabia Edward – bo to dopiero będzie afera na całą Polskę.

Wieczorem tegoż samego dnia w oknie pokoju gościnnego na parterze została zapalona świeca gromniczna. Doktor Karol Marciniak zmierzał ku podstawionej pod wejście dorożki. Towarzyszył mu sam hrabia Edward.

- To wszystko co mogłem zrobić. Nie było sensu wieść go do szpitala. Ten młody człowiek był w stanie agonalnym. Uszkodzona czaszka… - westchnął lekarz. Raczyński uchwycił go za ramię.

- Liczę na twoją Marcinie dyskrecję. Proszę nie rozpowiadać na razie o dzisiejszym zgonie w moim pałacu. Muszę całą sprawę przemyśleć i zastanowić się jaką wersję śmierci Mickiewicza należy rozpuścić w świecie. Rozumiesz… To wielka strata dla nas wszystkich, zwłaszcza teraz gdy powstanie upadło i duch narodu przygasa.

- Oczywiście panie hrabio. Może pan całkowicie polegać na mojej dyskrecji. Do zobaczenia.

Dorożka z turkotem oddaliła się z pałacowego dziedzińca. Hrabia Edward wszedł do swego gabinetu na piętrze i zasiadł przy biurku. Czuł wielkie przygnębienie i smutek. Musiał się dobrze zastanowić nad tym, co powinien teraz zrobić. Jego wzrok padł na stertę listów przywiezionych rano przez gońca z Poznania. Spojrzał na pierwszy list.

- No tak, zapomniałbym! Korespondencja z biblioteki, od Łukaszewicza.
Sięgnął po nożyk i ostrożnie rozciął kopertę:
Drogi Hrabio
Wszystkich nas przygnębieniem napełniły wieści o zdobyciu przez wojska jenerała Paskiewicza Warszawy i o podjętej w związku z tym decyzji Sejmu o zawieszeniu narodowego powstania. Smutek napełnił każdy dom polski i każdą polską rodzinę. Już o tym pisałem w poprzednich mych listach. Tym razem Drogi Hrabio ośmielam się zwrócić Twoją atencję na mojego brata ciotecznego Anastazego, który to w domu moim znalazł chwilowe schronienie. Anastazy pochodzi z Litwy i tam będąc ochotnikiem powstańczym rozpoczął swoją wojenną tułaczkę, którą zakończył we wrześniu w okopach stolicy. To co  przeżył w czasie powstania tak silnym stało się dla niego wspomnieniem, że daje temu obecnie upust w tworzeniu dzieł literackich. Przyznam, żem sam uległ niezwykłemu wzruszeniu wczytując się w jego wiersze. Z jakąż to siłą poruszył me serce utwór o śmierci dzielnej kobiety - pułkownika Emilii Plater... Tym razem jednakże ośmielam się przesłać utwór opisujący heroizm jenerała Juliana Ordona, który wsławił się obroną warszawskiej reduty na Woli. Zwróć uwagę Hrabio z jakim wzruszeniem opiewa on mężny wyczyn polskiego żołnierza. A oto tenże wiersz:
Reduta Ordona
Nam strzelać nie kazano. — Wstąpiłem na działo
I spojrzałem na pole; dwieście armat grzmiało…

Hrabia Edward zaczytał się w wierszu i ze wzruszenia otarł łzę kręcącą się w oku. Wstał i podszedł do okna. Długo wpatrywał się w ciemną dal ogrodu. Analizował cały miniony dzień, zastanawiał się nad tym co powinien dalej zrobić. Na to wszystko nakładało się wzruszenie jakiego doznał po przeczytaniu wiersza. Stopniowo zaczęła się w nim kształtować pewna zuchwała myśl. Sięgnął po mosiężny dzwonek stojący na biurku i przywołał Gerwazego. Ten po chwili stanął usłużnie w drzwiach.
- Jutro i pojutrze będę oczekiwał kilku ważnych gości. Ale nie szykuj wystawnego przyjęcia. Chcę z nimi omówić pewien projekt. Jeszcze dziś przygotuję zaproszenia. Rano trzeba będzie posłać gońca z zaproszeniem do hrabiego Gorzeńskiego do Śmiełowa, a do Poznania wysłać dorożkę po dyrektora Łukaszewicza i jego kuzyna Anastazego.
Gerwazy skinął znacząco głową. Hrabia mówił dalej:

- Czekaj. Zaraz skreślę kilka słów do dyrektora. Przekażesz list posłańcowi.
Raczyński umoczył angielską stalówkę swojego pióra w kałamarzu i zaczął pisać na papierze.
Drogi Jerzy
Bardzo mnie wzruszył wiersz twego brata ciotecznego Anastazego. Jego talent poetycki może być wielce użyteczny. Dlatego proszę cię byś jak najpilniej przybył z krewnym swoim do mnie, do Rogalina. Sprawa jest wagi narodowej. Mam pewien pomysł co do przyszłości Anastazego, ale ze względu na pewne okoliczności, które chcę ci osobiście wyjawić, działać musimy natychmiastowo.
Z wyrazami serdeczności
hr. Edward Raczyński

Poczekawszy chwilę aż wyschnie atrament hrabia złożył list i przypaliwszy kawałek laku zapieczętował korespondencję. Wręczył list Gerwazemu.

- Niech dorożka wyjedzie skoro świt. Na obiad niech będzie z powrotem wraz z gośćmi. I jeszcze jedno Gerwazy. Proszę cie byś pouczyć służbę, by nie rozpowiadała o zgonie pana Adama Mickiewicza. Zrozumiałeś?

- Tak jaśniepanie.

Następnego dnia tuż przed dwunastą na dziedziniec pałacu zajechała dorożka. Wysiadło z niej dwóch mężczyzn, którzy natychmiast zostali poprowadzeni do gabinetu hrabiego Edwarda.

- Witaj Jerzy – Raczyński z otwartymi ramionami ruszył ku pierwszemu z gości. – A to zapewne Anastazy?

- W rzeczy samej – rzekł Jerzy Łukaszewicz prezentując swego brata ciotecznego.

- Pokaż się no pan, panie Anastazy – hrabia Raczyński zaczął baczniej spoglądać na przybysza i obszedł go na około. - Postawny z pana Litwin. A i wojak doświadczony i poeta utalentowany. Tak, takiego mi człowieka trzeba. Uczesanie się panu poprawi jedynie i sprawi nową odzież. Doskonale pan pasujesz, Anastazy. Czy gotów jest pan służyć dalej ojczyźnie całym swym życiem?

- Oczywiście hrabio. Natychmiast i bez zastanowienia – odparł zdziwiony mężczyzna.

- To bardzo dobrze. Wyśmienicie. Muszę was obu zatem wtajemniczyć w pewien plan. Zaznaczam wszak, że ta rozmowa musi pozostać dozgonną tajemnicą między nami. Zapraszam na łyk wybornego koniaku i dobre cygaro. 

Hrabia Raczyński stanął przy barku i napełnił kryształowe szklanki złocistym płynem. Podawszy napój gościom z wolna zaczął swoją przemowę.    
                                                                                                        
- Stała się rzecz niezmiernie przykrą. Jak zapewne wiesz drogi Jerzy gościł u mnie sławny poeta Adam Mickiewicz. Niestety wczorajszego poranka uległ wypadkowi. Spadł on bowiem nieszczęśliwie z konia uderzając głową o pień drzewa i pomimo natychmiast sprowadzonej z Poznania pomocy zmarł w wyniku silnych urazów czaszki. Nie ukrywam jak bardzo przykra jest to dla mnie sprawa. Jednak nie względami osobistymi mój lęk jest przesycony. Wiadomą jest rzeczą jak wielką sławą cieszył się w narodzie ten litewski literat. Poezja jego znana jest już w całej Rzeczypospolitej. Choć nie ukrywam, romantyczny charakter jego ballad i romansów niezbyt dopasowuje się do obecnych nastrojów przygnębienia jakie w społeczeństwie panuje po upadku powstania. Niemniej, wiadomość o śmierci Mickiewicza wywołać by mogła w narodzie szok i niedowierzanie. A teraz w tak dramatycznej dla Polaków sytuacji trzeba nam wsparcia, serc pokrzepienia. I choć zbrojnie walczyć teraz już nie możemy, mamy wszak bowiem wciąż oręż potężny przy sobie. Jest nią nasza duma, nasza historia i nasza kultura. A cóż jest dziś bardziej nośnego niż słowo pisane, niż patriotyzmem nasiąknięta literatura. Tak, drodzy panowie. Nie możemy dziś ot tak sobie pochować pana Adama Mickiewicza. Musimy go wskrzesić i natchnąć do tworzenia poezji ku pokrzepieniu serc naszych zbolałych.    

Jerzy i Anastazy patrzyli w osłupieniu. Nie bardzo wiedzieli do czego zmierza hrabia. 

- Mój plan jest wielce ryzykowny, ale gdyby się powiódł wiele z niego pożytku społecznego może jeszcze wyniknąć. Chciałbym wam przedstawić nowego Adama Mickiewicza.

Hrabia Raczyński spojrzał bacznie na swoich gości i podszedł do Anastazego. Chwycił go za bary i spojrzał mu prosto w oczy.

- Panie Anastazy, pan mógłbyś zostać Mickiewiczem. Przybierzesz teraz jego tożsamość i tworzyć będziesz poezję pod wypromowanym już w świecie nazwiskiem. Nadajesz się do tej roli, a pańska twórczość jest nam w kraju bardzo potrzebna. Co pan na to?

Dwa dni później do Rogalina przybył hrabia Hieronim Gorzeński. Edward długo rozmawiał ze swoim gościem w gabinecie.

- Rozumiesz Hieronimie całą sytuację – hrabia Raczyński przechadzał się nerwowo wzdłuż gabinetu. - Trzeba będzie nowego Mickiewicza czym prędzej z Wielkopolski odesłać najlepiej zza granicę. Niech jedzie do Paryża. Ty go tam wyślesz, a ja napiszę list polecający do księcia Adama Czartoryskiego. Niech on weźmie go pod swój protektorat. Najważniejsze, to, by już nigdy nie wracał w te strony. Nie może się bowiem spotkać ani z hrabiną Łubieńską, ani ze swym bratem Franciszkiem, który przebywa w Rogoźnie. Niech wiedzie spokojne życie we Francji, niech tworzy na chwałę naszej ojczyzny, niech rozsławia słowem pisanym bohaterskie czyny powstańcze. Tego nam dziś potrzeba. A nieboszczyka Mickiewicza pochowam tymczasem w krypcie kościoła w Zaniemyślu.

Hrabia Gorzeński palił w milczeniu cygaro i potakiwał jedynie co rusz głową.

Pod wieczór hrabia Hieronim Gorzeński opuszczał pałac w Rogalinie. Pożegnawszy się z gospodarzami wsiadł do swojej karocy. W środku siedział już pasażer.

- Cóż, panie Mickiewicz. Miło mi będzie pana gościć na powrót w pałacu w Śmiełowie. Słyszałem, że pod natchnieniem pobytu w Rogalinie zacząłeś pan tworzyć wiersze bardziej patriotyczne. Z radością  wysłuchamy w pałacu owej nowej twórczości.

- Chętnie uczynię panu hrabiemu ten zaszczyt. Myślę obecnie nad stworzeniem czegoś na wzór wielkiej epopei lirycznej opowiadającej o wkroczeniu wojsk napoleońskich do Wielkopolski. Ostatni zajazd szlachecki na ziemi poznańskiej.

- O! Zaiste temat to wielce interesujący, lecz ze względów politycznych i pruski reżim rządowy dość obecnie niebezpieczny - zadumał się hrabia Gorzeński. - Może lepiej jakbyś drogi panie poeto przeniósł akcję tegoż dzieła na bezpieczniejszą odległość od naszych siedzib rodowych. Może, dajmy na to...

 - Na Litwę, ojczyznę moją - dokończył młodzieniec i się uśmiechnął pod nosem. 
 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

GWIAZDKA W PRASOWEJ

UTWORY OKOLICZNOŚCIOWE NA 50-tki