PEŁNA SZAFA
Pełna szafa Upycham moje obietnice jak rzeczy do szafy na potem Z przodu wiszą te najważniejsze jeszcze nowością pachnące kłują w oczy szarpią serce w aureoli świętości w dzień i w nocy muszę je znosić dzielnie Z tyłu mniej ważne przykurzone nadżarte przez mole uśpionego sumienia złamane wstydliwe nieaktualne milczą upokorzone Małe całkiem zapomniane schowane w najgłębszym kącie piszczą nieśmiało o niedojedzonej zupie uwadze w dzienniczku o zdradzonym sekrecie Szafa skrzypi drzwiami choć skrywa tak wiele czasem znika mi z oczu wtapia się w ścianę udaję że wcale jej tam nie ma ale ona wciąż stoi niezmiennie w moim zagraconym pokoju